Prąd i woda? Ale jak to?
Jak każdy dobrze wie, te dwie rzeczy niezbyt do siebie pasują. Woda jako doskonały przewodnik, po kontakcie z przewodem pod napięciem powoduje problemy. Może być przyczyną wielu usterek instalacji, lecz znacznie gorsze jest to, że taka sytuacja może nieść za sobą śmiertelne niebezpieczeństwo.
Prąd na dworze? Ale co z deszczem?
Zewnętrzne instalacje elektryczne są stale narażone na wiele czynników znacznie skracających ich żywotność lub powodujących ciągłe problemy. Nic dziwnego – przecież na dworze pada deszcz i śnieg, a oprócz tego istnieje również zjawisko kondensacji, gdzie za sprawą różnic temperatur skrapla się woda. Poza wilgocią, na dworze przewody stale narażone są na promieniowanie UV. Czy oznacza to, że nie powinno się korzystać z prądu na zewnątrz? Nie do końca.
Każda instalacja elektryczna jest potencjalnie niebezpieczna. Tak samo ta w ogrodzie, jak i ta w domu. Powodów może być mnóstwo – chociażby zagrożenie pożarem, który bardzo łatwo rozprzestrzeni się dzięki drewnianym elementom konstrukcyjnym budynku. Niezależnie więc od lokalizacji instalacji, najważniejsze jest jej profesjonalne i bezpieczne wykonanie. Tak samo (a nawet tym bardziej) na dworze.
Faktem jest jednak, iż czynników negatywnie wpływających na stan instalacji na zewnątrz jest znacznie więcej.
Jak zatem poradzić sobie z tym problemem?
Po pierwsze:
Obligatoryjnie trzeba zwrócić uwagę na indeksy IP urządzeń instalowanych na dworze. Indeks taki określa, w jakim stopniu urządzenie jest zabezpieczone przez dostawaniem się do jego wnętrza cząstek stałych/pyłów oraz wilgoci. Jak taki indeks odczytać? Jest on podawany w formie IP”XY”, gdzie „X” oznacza st. zabezpieczenia przez cząstkami stałymi, a „Y” przed wilgocią. Im wyższe wartości, tym bardziej szczelna jest obudowa.
Przykładowo – lampę z indeksem IP40 jak najbardziej można zamontować w domu (ale raczej nie w łazience). Nie wystarczy to jednak na zewnątrz. Z powodu zera na drugim miejscu, lampa taka w żadnym stopniu nie jest chroniona przed dostępem wilgoci. Urządzenia przeznaczone do montażu na zewnątrz muszą na drugim miejscu minimum cyfrę 4. A tak naprawdę, jeśli chcemy mieć święty spokój, najlepiej zastosować urządzenie z indeksem IP68 – oznacza on, że jest ono chronione przez skutkami ciągłego zanurzenia w wodzie.
Po drugie:
Jeszcze bardziej niż wewnątrz, trzeba zwracać uwagę na stan izolacji przewodów. Oczywiście, nigdy i nigdzie nie powinno dojść do sytuacji, w której „na wierzchu” jest pozostawiona żyła bez izolacji, aczkolwiek na dworze tym bardziej. Wszechobecna wilgoć bardzo szybko spowoduje przebicie, w wyniku którego (jeśli mamy poprawnie zabezpieczony obwód) wyłącznik różnicowoprądowy natychmiast odetnie dopływ prądu. Poza tym, pozostawienie przewodu bez odpowiedniej izolacji również niesie za sobą śmiertelne niebezpieczeństwo.
Po trzecie:
Zadbajmy o punkty połączeń. Występują one w niemal każdej instalacji elektrycznej – przy instalacji oświetlenia ogrodowego pojawią się na pewno – rzadko kiedy na jednym obwodzie podłączamy tylko jedną lampę.
Odpowiednio wykonane łączenia powinny być trwałe i niezawodne przez długie lata. Aby taki efekt uzyskać, trzeba spełnić kilka wymagań. Przede wszystkim, puszki lub mufy, w których łączymy przewody koniecznie muszą mieć odpowiedni indeks IP. W większości przypadków łączenia takie ukrywamy pod ziemią, gdzie wilgoć utrzymuje się bardzo długo i jest obecna tak naprawdę non stop, dlatego absolutnym minimum przy trwałych instalacjach zewnętrznych jest stopień ochrony IP65. Posiadają go tylko produkty, które są bardzo dobrze zabezpieczone przed wilgocią – na pewno znajdą się w nich uszczelki i dławnice. Oczywiście, im wyższy indeks, tym lepiej (np. IP68).
Aby takie łączenie w puszce zabezpieczyć jeszcze lepiej, można skorzystać z silikonu lub specjalnej dielektrycznej masy uszczelniającej. Całościowe wypełnienie puszki takim preparatem najczęściej gwarantuje bezproblemową pracę instalacji przez długie lata. Ta metoda ma jednak swój minus – w przypadku jakichkolwiek zmian lub napraw instalacji, takie łączenie trzeba wykonać na nowo, gdyż użyty preparat uniemożliwi nam dostęp do niego.
Po czwarte:
Pamiętajmy o doborze odpowiednich przewodów. Jest ich bardzo wiele rodzajów – każdy z nich ma swoje przeznaczenie i zastosowanie. Przy instalacjach zewnętrznych, konieczne jest użycie przewodu doziemnego, którego powłoka odporna jest na wilgoć, promieniowanie UV i drobne uszkodzenia mechaniczne. Zagwarantuje to bezproblemową pracę instalacji. Takie przewody praktycznie zawsze mają czarną otulinę w przeciwieństwie do innych, np. białych przewodów przeznaczonych do układania w pomieszczeniach zamkniętych. Pod żadnym pozorem na zewnątrz nie należy takich przewodów używać – pod wpływem różnych szkodliwych czynników (UV, wilgoć itp.) z czasem ich izolacja zacznie tracić swoje właściwości, przez co zacznie się kruszyć i przestanie spełniać swoje zadanie. W skrajnych przypadkach, możemy zostać z gołą miedzianą żyłą na wierzchu. Ponownie – jest to skrajnie niebezpieczna, niosąca śmiertelne ryzyko sytuacja.
Po piąte – najważniejsze!
Każdy obwód zewnętrzny koniecznie trzeba odpowiednio zabezpieczyć. Absolutnie obowiązkowy w takich sytuacjach jest aparat różnicowoprądowy, który stale mierzy prąd „wychodzący” do urządzenia żyłą fazową (brązową) i ten „wracający” do rozdzielnicy przewodem neutralnym (niebieskim). Urządzenie stale porównuje te dwie wartości, a po wykryciu nieprawidłowości, czyli w sytuacji, w której prąd po drodze upływa gdzieś do ziemi (przebicie lub np. człowiek rażony prądem) natychmiast rozłącza obwód. Jest to najważniejsze zabezpieczenie w instalacji elektrycznej, gdyż chroni ludzi przed śmiertelnym porażeniem prądem.
Zwykły bezpiecznik (wyłącznik nadprądowy) w takiej sytuacji nie pomoże, gdyż ludzkie ciało ma zbyt wysoką impedancję (oporność), co powoduje, że prąd przepływający przez nie, nigdy nie dojdzie do wartości progu zadziałania bezpieczników stosowanych najczęściej w instalacjach elektrycznych (np. 16A lub 20A). Prąd będzie miał znacznie mniejsze natężenie, które będzie wystarczające by człowieka zabić, jednak zbyt niskie, żeby takie zabezpieczenie zadziałało.
W skrócie: zwykły bezpiecznik chroni tak naprawdę tylko przewody w instalacji przed nadmiernym obciążeniem i wywołanym wskutek jego np. pożarem.
Poza tym, obligatoryjnie trzeba uziemiać wszystkie urządzenia, które tego wymagają (czyli urządzenia wykonane w pierwszej klasie ochronności, z symbolem uziemienia). Jeśli urządzenie jest tak oznaczone, to świadczy to o tym, że w przypadku awarii lub jego uszkodzenia na metalowej (przewodzącej) obudowie może pojawić się prąd. Będzie on tam na nas czekał tak długo, aż dotkniemy obudowy, a wtedy nas porazi. Jeśli urządzenie jest podłączone przewodem trójżyłowym i odpowiednio uziemione, taka sytuacja nie będzie miała racji bytu, ponieważ prąd, który pojawi się na obudowie momentalnie znajdzie najkrótszą ścieżkę i przewodem ochronnym popłynie do punktu uziemienia. W takiej sytuacji zadziała różnicówka, która wykryje brak powracającego przewodem neutralnym prądu i natychmiast rozłączy obwód.
Jak widzicie, aby instalacja zewnętrzna była w pełni bezpieczna i niezawodna, obowiązkowe jest stosowanie się do wielu norm oraz wytycznych. Niestety wiele ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy lub świadomie montuje instalacje „od niechcenia”. Dlatego przy takich realizacjach zaleca się skorzystanie z usług przeszkolonych profesjonalistów z odpowiednimi uprawnieniami, którzy zadbają o każdy aspekt bezpieczeństwa i wykonają instalację w sposób bezpieczny i prawidłowy.
W Loomenie zawsze dążymy do perfekcji i doskonale zdajemy sobie sprawę z tych aspektów. Dzięki temu nasze instalacje są bezproblemowe, trwałe i przede wszystkim BEZPIECZNE. Udowadniamy, że prąd na dworze też ma swoje miejsce. Trzeba tylko spełnić wszystkie jego zachcianki, aby nam nie uciekł ;)


